Ks. Piotr Mikołaj Marks – uroczystość Objawienia Pańskiego
T.T Błogosławieni miłosierni, bracia i siostry! Moi drodzy Uczestnicy Dzieł Apostolatu Ratunku Konającym!
Dziś w uroczystość Trzech Króli, w liturgii Kościoła nazywanej Epifanią, czyli Objawieniem Pańskim, przywędrowaliśmy niczym Mędrcy ze Wschodu, do Sanktuarium BM. Bo czyż nasze codzienne życie nie jest alegorią tego wydarzenia? Jak Oni, konsekwentnie podążamy za Gwiazdą, za Chrystusem. Tak jak Oni, pozwalamy się prowadzić Bogu. Mędrcy przecież nie kroczyli za gwiazdą po to aby zaspokoić swoje własne potrzeby…Oni, choć byli królami, szli, myśląc jedynie o tym aby oddać hołd. Z zadziwieniem ale i z tęsknotą możemy powiedzieć jakaż to pokorna władza! Władza która pochyla się służebnie nad najsłabszym! Mędrcy szli by oddać Jezusowi swój dar. Naszym darem, jak w każdy pierwszy wtorek miesiąca, nie jest złoto, ani srebro, lecz są nim nasze modlitwy i posty, nasze skromne wynagrodzenia Panu Jezusowi za grzechy konających; setki wymodlonych w tej intencji Koronek, Godzin Adoracji NS, modlitw w hospicjum przy łóżkach umierających, często samotnych ludzi. My wiemy, że Chrystus jest Mocniejszy, jest Potężniejszy, Większy niż my, czy nasze dzieła. Bóg, Nasz Stwórca jednak posyła nas, swe małe stworzenia.
Chcemy, tak jak Mędrcy ze Wschodu, na końcu naszej wędrówki życia spotkać Najświętszą Matkę Maryję, Pana Jezusa, świętego Józefa, w glorii wielu świętych…upaść przed nimi na kolana i oddać im hołd. W podarunku składając nasz prawdziwy dar, wszystko to co zrobiliśmy dla konających, dla innych.
Na początku wędrówki Apostolatu, pobłogosławionej przez Księdza biskupa Jana Zająca, (w marcu 2012 roku) u jednych wzbudzaliśmy przerażenie (jak u Heroda) a u innych radość (jak u Mędrców). Nie możemy się bać obecności Boga przy konających, przy ciężko chorych, przy których życie jest zagrożone. Pan Jezus chce się wszystkim objawić (jak Mędrcom). A chce się objawić szczególnie tym którzy na końcu swego życia mogą uznać swe uczynki za złe; życie za nędzne, za słabe aby liczyć na miłosierdzie… Aby tak nie było, “wysyła” właśnie nas. Mamy być znakiem, zapowiedzią Jego miłosiernej obecności. Ludzkiej nadziei złożonej w Bogu. Stajemy się – przez naszą obecność przy nich – Bożą Kotwicą, rzuconą dla zacumowania umierających przy Bogu. Na chwałę Bożą!
Pielgrzymi z Persji zobaczyli na Wschodzie gwiazdę i poszli za nią, nie wiedząc dokąd ona ich zaprowadzi. Ale ufali. Wiedzieli, że to spotkanie nastąpi. I przyszedł Chrystus w sposób subtelny. Nie wpasował się w uroczyste świętowanie przy suto zastawionych stołach. Najpierw adorowali Go najbliżsi: Maryja i Józef, a potem zwykli, mali pasterze. Zabrakło wiedzących, znających ST i jego przepowiednie. Dlaczego? Bo moi drodzy: logika Boża różni się od naszej logiki. Bóg pragnie oddania Mu hołdu z miłości, a nie z źle pojętego strachu przed Nim. Bóg pragnie prostoty naszych serc. Bo „prostaczkowie” – jak powie Chrystus, są najbliżej Niego (por. Mt 11,25). Pan Bóg jest Bogiem wszystkich, wierzących, ale i tak samo niewierzących. Każdemu, więc daje szansę nawet, gdy logicznie nic już nie jest możliwe. Gdy inni nic już nie mogą, my stawajmy tu, w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia za nich. Róbmy dla nich jak najwięcej, na ile tylko pozwalają nam siły, aby te „Boże skarby”, czasem kompletnie źle spożytkowane, odnalazły w Bogu pokój. Wieczny pokój. Wieczny odpoczynek racz im dać Panie! ….Amen