Nowe serce – Ks. WIESŁAW ŚMIGIEL Pielgrzym nr 206

Mówić, a tym bardziej pisać o cierpieniu, jest bardzo ciężko.

Trudno znaleźć formę przekazu, aby zamknąć w niej łzy, nie przespane noce, niepewność życia i wreszcie spotkanie z Wiecznością. Tym bardziej odszyfrowywanie twórczości, która oddaje cierpienie jest skomplikowane. Cierpiącego może do końca zrozumieć tylko cierpiący. Dla innych będą to tylko słowa, bardziej lub mniej przejmujące czy wzruszające, ale nic więcej. Żadnej metafizyki. Czy jesteśmy w stanie pojąć tragedię Hioba, któremu odebrano wszystko co kochał? Czy możemy zrozumieć rozpacz matki, która utraciła niewinne dziecko? Przecież na próżno tłumaczyć komuś, kto nigdy naprawdę nie kochał, jak boli złamane serce. Ból nie przeżyty jest abstrakcją. Wiersze ks. Piotra Marksa przepełnione są cierpieniem i stąd trudność, aby je do końca odczytać. Może to i lepiej dla poezji, kiedy nie daje się łatwo „strawić”. Ks. Jan Sochoń napisał we wstępie do Drżącej dłoni na powitanie Boga: „Jestem całkowicie bezradny wobec tych wierszy. Czuję się onieśmielony, gdyż niewiele mogę dodać do tajemnicy cierpienia”.

Żeby lepiej wczuć się w tę poezję trzeba sięgnąć do dramatycznych wydarzeń z życia autora. Po święceniach diakonatu, które otrzymał 23 czerwca 1996 roku, ks. Piotr nagle zasłabł. „Zapaść, śmierć kliniczna, długa szpitalna reanimacja. I diagnoza, która jest prawie wyrokiem. Resztka nadziei może już tylko w przeszczepie serca… Transplantacji serca podejmuje się Klinika Jana Pawła II w Krakowie” (fragment reportażu Marii Wilczek pt. Drżąca dłoń na powitanie Boga w „Liście do Pani” nr 3/34, marzec 1997). W ten sposób 26-letni Piotr, dzięki całemu łańcuchowi dobrych ludzi, a także dzięki Opatrzności Bożej, otrzymuje nowe serce. Jego wiersze to kartki z pamiętnika, zapis konkretnych przeżyć.

Chciałbym zwrócić uwagę na jeden motyw, który pojawia się w wierszach Marksa szczególnie często – na serce. W kontekście przeszczepu serca, wszystkiego co przeżył poeta, ma on niezwykłą moc przekazu. Serce realne, bijące, od którego zależy życie i serce jako metafora, od którego zależy miłość. „Położyłeś mi na piersiach /znak tęczy/ zakotwiczony/w obie strony/ od serca do serca/ tylko zmartwychwstanie”. Czas dla autora jest odmierzany już nie godzinami, ale uderzeniami serca. Sporo wierszy ma charakter dialogu z Bogiem. Pan historii dopuścił doświadczenia życia; cierpienie, niepewność, wreszcie ocalenie – a Piotr odpowiada swoją poezją: „odebrałeś mi serce/ tylko/ i tylko Ty wiesz/ dlaczego jeszcze żyję” lub w innym wierszu: „mówiono że umieram/ lecz nie/ zabrałeś kogoś innego/jeszcze młodszego”.

Nie wstydzę się napisać, że czytając wiersze Piotra Marksa doznałem głębokiego wzruszenia. Zresztą jeśli ma się serce, to chyba nie można przejść obok tej poezji obojętnie. Samo życie: cierpienie i ocalenie, noc i poranek. Jednak bez łatwych odpowiedzi, raczej ostrożnie i z wielką pokorą. Tak odczytuj ę Drżącą dłoń na powitanie Boga. Jeszcze raz chcę zaznaczyć, że piszę o tej poezji również z wielką nieśmiałością, bo sam nigdy takiego cierpienia nie doświadczyłem, a nawet nie wiem czy umiałbym je udźwignąć. Myślę, że nikomu poezji ks. Piotra zachwalać nie muszę, jąpo prostu trzeba mieć i czytać, aby serce nie stwardniało nam do końca.

Piotr M. Marks, Drżąca dłoń na powitanie Boga, Pelplin, Bernardinum 1997.

Ks. WIESŁAW ŚMIGIEL
Pielgrzym nr 206
 

Źródło: https://adonai.pl/czytelnia/?id=2712