Pierwszy wtorek marca 2015

Iz 1, 10. 16-20
Ps 50, 8-9. 16-17. 21. 23
Mt 23, 1-12
 
T.T Błogosławieni miłosierni, bracia i siostry, ukochany Apostolacie Ratunku Konającym!
 

         Cieszę się, że dziś taki był plan Bożej Opatrzności względem nas, abyśmy pochylili się z uwagą właśnie nad tą usłyszaną Ewangelią. Słowa Pana Jezusa nie pozostawiają żadnych złudzeń. Przepisy i prawo, nawet, jeśli stają się najsurowsze nie wyręczą nikogo w miłosierdziu; w byciu, na co dzień miłosiernym. Można znać doskonale przykazania, można o nich rozprawiać, pisać książki i komentować je – na nic! Bez żadnego pożytku dla zbawienia własnej duszy! Cóż to za korzyść, jeśli nie widzimy na swej drodze poza swoimi mądrymi słowami drugiego, w potrzebie brata i siostry? Gdy przechodzimy obok wzruszając jedynie ramionami:, bo nie mamy czasu; bo nie mamy możliwości; bo nie mamy gorącego serca. Cóż to za pożytek z całej tej naszej mądrości i nieomylności, z której się chlubimy, jeśli nic nie potrafimy uczynić? Aby stać się apostołem trzeba nie tylko mądrze myśleć i mówić; trzeba po Bożemu postępować. Tak jest, gdy wychodzimy z zacisza swoich własnych domowych spraw, gdy wychodzimy do tych  którym niewiele juz zostało…      

         Wczoraj dotarło do mnie świadectwo uczestniczki Apostolatu, które teraz chciałbym wam przeczytać:

         „W Dziele Pokutnym, Apostolatu Ratunku Konającym jestem od trzech lat. Uczestnictwo to daje mi możliwość pracy nad sobą, a także mobilizuje mnie do wynagradzania Panu Jezusowi za to, co było złe w moim życiu, i niesieniu pomocy drugiemu człowiekowi.

         Od września 2014 wraz z innymi uczestnikami rozpoczęłam modlitwę przy łóżkach osób konających, w ZOL -u przy ul. Wielickiej. Pan Jezus przekazał św. Siostrze Faustynie, że kiedy przy konającym odmawia się Koronkę do Miłosierdzia Bożego, uśmierza się gniew Boży, a miłosierdzie ogarnia duszę. Kierując się tą obietnicą modlę się o Boże Miłosierdzie dla chorych, o łaskę ich zbawienia. Pragnieniem Pana Jezusa jest też, aby ludzie nie bali się śmierci, tylko zaufali Jego Miłosierdziu.

         Szczególnie zapamiętałam jedną panią chorą na raka, gdy pierwszy raz modliliśmy się przy niej. Była nieprzytomna, czuwał przy niej mąż. W czasie naszej wspólnej modlitwy, był moment, że chora nagle wypowiedziała słowa: „Miej Miłosierdzie dla nas”… Mąż ucieszył się, że jego żonie nieco się poprawiło, że dała taki piękny znak życia. Na zakończenie modlitwy, zauważyliśmy piękny uśmiech na jej twarzy. Przychodziliśmy kilka razy do tej pani, po trzech tygodniach odeszła do Pana. Myślę, że ta wspólna modlitwa była jej potrzebna, by w ostatnich chwilach życia świadomie wzbudzić żal za popełnione grzechy i umrzeć w pokoju, ufając miłosiernej miłości Pana Jezusa.         

Doświadczyłam, jaka jest moc modlitwy przy osobie konającej. Jestem szczęśliwa, że mogę pełnić swą posługę miłosierdzia w hospicjum. Tutaj uczę się jak ją spełniać względem bliźnich i oswajam się z przemijaniem, i z tematem śmierci”.

         Moi kochani, nie można mówić jedynie o wielkości Pana Boga; tej wielkości trzeba służyć. Tę wielkość; Boże Miłosierdzie, trzeba kochać. I to kochać ponad siebie. Jeśli nam naprawdę zależy, aby Bóg był uwielbiony w każdym konającym nie możemy zadowolić sie tym, co już zrobiliśmy. Odmówionymi modlitwami, kolejnym postem w Dniu Pokutnym, kolejną Adoracją pierwszo-piątkową NS, czy tym, że już byłem w hospicjum. Potrzeba kolejnych, nieustannych naszych uczynków miłosierdzia.

         „Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone były jak purpura, staną się jak wełna…” Jeśli jest coś ważne w naszym krótkim życiu to jest nią Boża Chwała, która nie przemija. Każda nasza modlitwa, która ratuje duszę w godzinie śmierci umierającego jest najcudowniejszym; jest najszlachetniejszym kadzidłem, które płonie przed Chrystusem. Niech to kadzidło nieustannie  płonie! Amen.