Wspomnienia o ks. Piotrze Mikołaju Marksie koordynatorek Apostolatu Ratunku Konającym ARKa

Dziękuję Panu Bogu za pięć lat pomocy duchowej ze strony księdza Piotra Mikołaja Marksa, który już prawie pięć lat nie żyje. Modliłam się wcześniej za wstawiennictwem św. o. Pio i bł. ks. Michała Sopoćko o dobrego spowiednika.

Moje życie nabrało głębszego sensu, gdy spotkałam w konfesjonale Księdza Piotra. Było to w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie jesienią 2011 roku. Poprosiłam go podczas kolejnej spowiedzi o opiekę duchową. Po jakimś czasie zaproponował mi uczestnictwo w tworzeniu dzieła pomocy konającym. Wtedy nosił się z zamiarem utworzenia grupy osób świeckich, które będą mogły docierać do środowisk najbardziej zagubionych, a konkretnie do zbliżających się do śmierci i to często śmierci w całkowitym oddaleniu od Boga. Pragnął nieba na wieczność dla wszystkich bez wyjątku i widział nadzieję w obietnicach dawanych przez Pana Jezusa św. S. Faustynie, a odnotowanych w jej Dzienniczku.

Ksiądz Piotr bardzo od nas wymagał. Dzienniczek stał się lekturą najważniejszą po Piśmie Świętym. Uczył nas posłuszeństwie, cierpliwości, systematyczności, upominał, gdy błądziliśmy, chcieliśmy coś zrobić na własną rękę w tej wspólnej sprawie lub wykazywaliśmy opieszałość.  Uczył naśladowania Pana Jezusa, kochania i naśladowania Matki Najświętszej i Świętych. Zachęceni zostaliśmy do intensywnej pracy nad sobą. Swoim przykładem działał mobilizująco. Był niesamowitym kapłanem spędzającym wiele godzin  jako spowiednik, wygłaszający przemyślane i  głębokie homilie, z których każda była drogowskazem, jak żyć lepiej.  I wszystko to w nieustannym jego cierpieniu.

Od kilkunastu lat w nim biło serce innego człowieka, przeszedł przeszczep, którego konsekwencje niósł do ostatnich dni życia, a mimo to ciepło i uśmiech nie schodziły z jego twarzy. Jeszcze dzień przed śmiercią spowiadał i odprawił Mszę św., podczas której powiedział homilię, brzmiącą jak testament.  Umiejętnie potrafił każdemu poradzić, jak żyć lepiej i pełniej, jak pokonywać trudności. 

Usłyszałam wiele cennych rad, takich aktualnych w moim przypadku, które są dla mnie wskazówką na dalsze życie i  będą mi one towarzyszyły stale, choć ks. Piotra już nie ma od dwóch lat z nami.

Śpieszył się z tworzeniem dzieła, do którego najpewniej został powołany podczas śmierci klinicznej.  Przeszedł ją, gdy zachorował blisko dwadzieścia lat przed odejściem z tego świata. Wtedy powrócił, by wypełnić wolę Bożą do końca. Zdążył wprowadzić w życie pięć form pomocy konającym, a my czujemy się zobowiązani strzec tego, co rozpoczął nasz Ksiądz Założyciel  Apostolatu Ratunku Konającym.

Na jego drodze piętrzyły się różne przeszkody, lecz z modlitwą i ogromną ufnością w miłosierdzie Boże pokonywał je. Tego mnie nauczył, by wszelkiej pomocy szukać u Pana Jezusa Miłosiernego.

Pragnienie ratowania tych, których wieczność jest najbardziej zagrożona,  było w nim takie mocne, że nie przestawał o tym myśleć i mówić.  Zabiegał o to, by innych zarażać tęsknotą za niebem oraz angażowaniem się w dzieła Apostolatu Ratunku Konającym.

Dostałam  w Apostolacie swoje konkretne zadanie. Ksiądz mówił, że dokąd siły i zdrowie mi pozwolą, mam być temu wierna. Widzimy, że zostawione  nam konkretne zadania przynoszą owoce w wymiarze wiecznym. Wielu opornych do ostatniej chwili, odnajduje Boga i Jego przebaczającą miłość w chwili śmierci, odchodzą spokojnie. Nadal żywe i rozwijające się dzieło cieszy, że mimo odejścia naszego Opiekuna duchowego ono jest pełne życia. Modlitwa koronką do Miłosierdzia Bożego na naszych oczach wydaje owoce.

Dzieło Ks. Piotra trwa i ma się dobrze. Rozwija się zgodnie z myślą Księdza Założyciela ARKi, który jest z nami nadal i nam pomaga. To się czuje i wie,  cicho podpowiada, prowadzi   z tej piękniejszej Ojczyzny, do której wszyscy jesteśmy zaproszeni. Teraz jest mi szczególnie bliski.

Często przychodzę na Jego grób, by szukać umocnienia w moim zadaniu i je  otrzymuję, za co jestem ogromnie wdzięczna. Otrzymuję dużą pomoc w zanoszonych tam problemach. Dla mnie pozostał kimś bardzo ważnym, kto zaistniał w moim życiu na zawsze.

Barbara Grabowska z Krakowa

5/5

Otrzymałam w 2013 roku zbiór poetyckich tekstów ks. Piotra Mikołaja Marksa „Czas ku wieczności”. Z głębokim wzruszeniem pełnym fizycznych i duchowych łez czytałam i przeżywałam sens czytanych wierszy.

Czemu miał służyć tak drastycznie zaburzony start na drogę kapłaństwa u młodego kleryka? – rozmyślałam…

Wzruszały mnie te i inne myśli autora:

… odebrałeś mi serce

tylko

i tylko Ty wiesz

dlaczego jeszcze żyję

W przeżyciach młodziutkiego autora dało się odczuć głębokie przytulenie do Krzyża Zbawiciela i Jego Bożego sensu. Kapłana z niepewnością ziemskiego jutra, który po transplantacji serca w wieku 27 lat, kilka dni po święceniach diakonatu, z daleka od seminarium i domu rodzinnego przeżywał tak trudne i bolesne doświadczenie. Z wielkim współczuciem czytałam treści o bardzo bolesnych przeżyciach na granicy życia i śmierci związanych z przeszczepem serca, ale i nadziei w Bogu. Współczucie mieszało się z podziwem dla bardzo głębokiej wiary autora i szukaniu zamysłu Bożego wobec jego kapłaństwa osadzonego w tyglu tak niepojętego cierpienia.

Chłopiec z portowej dzielnicy biedy Torunia wychowany w duchowej aurze Katedry Świętych Janów. Od pierwszych dni kapłaństwa – z życiem po życiu… Miałam pragnienie, by osobiście poznać tego kapłana i to co Chrystus chce powiedzieć do mnie przez jego serce.

Podczas pierwszego spotkania ks. Piotra w konfesjonale w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie – Łagiewnikach zobaczyłam, że jest to kapłan z niesamowicie ciepłym, głębokim spojrzeniem oraz serdecznym uśmiechem. Szybko przekonałam się, że ks. Piotr jest uosobieniem cierpiącego Chrystusa, Chrystusa z Getsemani… W Bożej misji w tym ważnym Sanktuarium z wielką życzliwością głosił pouczające homilie o smaku Nieba i po wiele godzin z wielkim oddaniem spowiadał często bardzo zziębnięty w nie dogrzanym Sanktuarium.

Konsekwencją przeszczepu serca był dar życia, ale jego ceną złe samopoczucia fizyczne ks. Piotra powodowane zaburzonym oddechem z powodu nie pełnej sprawności przeszczepionego serca. W ostatnich dwu latach życia dołączyły się dializy trzy razy w tygodniu z powodu powstałej niewydolności nerek. W dużej samotności znosił te rozległe fizyczne cierpienia. Wzbudzało to wszystko w moim sercu i sercach nas wielu nieustanny lęk o życie i zdrowie ks. Piotra oraz potrzebę otaczania tak Bożego kapłana modlitwą. Nieustanne cierpienia nasilały się w okresie Wielkiego Postu. Jak duchowy nimb uświęcały kapłańską misję ks. Piotra, bo gdy często z resztkami sił wracał ponownie do kapłańskiej służby z jeszcze większą mocą i radością mówił o Bożej Miłości i Miłosierdziu.

Już podczas pierwszej spowiedzi św. u ks. Piotra dostałam łaskę zrozumienia, że to kapłan o darze proroctwa. Przymykając w konfesjonale lekko uniesione ku górze oczy, przestrzegł mnie przed kradzieżami w nowo tworzonym przedszkolu, w którym byłam dyrektorką. A ja nie spodziewałam się tam żadnego złodziejskiego przestępstwa. „Masz być czysta jak łza, a uda ci się te kradzieże dostrzec!” – podkreślił wielokrotnie. Wkrótce przekonałam się, że kradzieże po ludzku perfekcyjnie przemyślane i wykonane (…)udało mi się z Bożą pomocą unicestwić – mam na to zachowane dowody. Udzielał mi ks. Piotr przez łaskę proroctwa wiele bardzo cennych rad podczas sakramentu pojednania. Przekonałam się też, że ma dar czytania w duszach.

Ks. Piotr cieszył się moją wieloletnią posługą chorym w hospicjum. Wiedział, że jako wolontariusz mam wiele sytuacji, gdzie pomagam konającym i ich rodzinom. Poprosił mnie o pisanie świadectw, które zamieszczał na stronie internetowej ARKi. Był jej założycielem i opiekunem duchowym. Chciał by świadectwa były czytelnym dowodem mocy modlitwy i pomocą w spotkaniu Boga na progu wieczności, by świadectwa te pomogły czytającym zaufać w Boże prowadzenie, w uwierzenie, że na śmierci fizycznej życie się nie kończy.

Ucieszyłam się, że ks. Piotr wg wskazań Pana Jezusa danych w objawieniach św. s. Faustynie i spisanych w „Dzienniczku” przejawiał bardzo głęboką troskę o ratunek wszystkich dusz. O istnieniu Bożego wymiaru życia duszy po śmierci miał wzruszające potwierdzenie we własnej śmierci klinicznej i dotknięciu wieczności. Pragnął uratowania każdej duszy na wieczność.

Założył Apostolat Ratunku Konającym ARKa, by modlitwą wielu osób, postem, adoracją w 1-sze piątki Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie i odmawianiem Koronki do Bożego Miłosierdzia w Nieustannej Koronce, ratować dusze. Bardzo spieszył się, by nas koordynatorki przygotować do jak najlepszego udziału w tych zadaniach. Z duchową radością włączyłam się w te piękne dzieła modlitwy a wkrótce zostałam jedną z koordynatorek ARKi, bo w Bożych zadaniach nie ma odległości, a Pan zawsze daje nam siłę i czas.

Ks. Piotr opracował i wydał piękny modlitewnik pt. „Pieczęć Miłosierdzia”. Miał głęboką świadomość, że jego ziemskie życie dobiega kresu. W moim odczuciu – był przez cały czas jednocześnie w niebie i na ziemi, bo z nadprzyrodzoną radością mówił o życiu duszy w zjednoczeniu z Panem. Uczył nas wartościowania cierpienia i jego sensu. W XII Stacji Drogi Krzyżowej, która została przydzielona Apostolatowi ukazywał nam najgłębszy sens Chrystusowej Miłości i Bożego Miłosierdzia.

Często uczestniczyłam przez www.tvmilosierdzie.pl we Mszach św. sprawowanych przez ks. Piotra. Cieszyłam się, że każde słowo jego homilii jest tak głębokie i pouczające . Uczył nas wyobraźni miłosierdzia. Tłumaczył ciepłym i przekonującym głosem, że Pan Bóg zasiada w sercu cierpienia, w dolinie nędzy i smutku, w koronie ofiary, w koronie Mszy świętej. Tłumaczył, że nasze dobre uczynki idą przed nami i wartościują sens życia. Posiadamy nagrane homilie ks. Piotra z ostatnich dwu lat Jego życia. Dzięki nim ks. Piotr jest nadal wśród nas i poucza dalej nas jak żyć i jak bezpiecznie doprowadzić ARKę do portu.

Ks. Piotr przykładem cierpienia, wielkim osamotnieniem i charyzmatem modlitwy oddał wielki hołd sensowi Bożej Miłości wpisanej w Krzyż Chrystusa i Miłosierdzie Boże. W homilii dzień przed śmiercią mówił ciepłym, troskliwym głosem byśmy nie byli ślepi i żyli roztropnie Bożą miłością. Tłumaczył: Jak budujesz na Bogu, wyjdziesz z ciemności. W mojej duszy brzmią jak dzwon słowa duchowego testamentu Chrystusowego Serca w ks. Piotra misyjnym sercu w słowach tej ostatniej homilii: Dotknąć Boga, spojrzeć w Jego oczy, poczuć Jego Serce…

Zmarł następnego dnia, 15 listopada 2016 roku w wieku niespełna 47 lat, wypełniając wolę Bożą przez 20 lat po przeszczepie serca. Dziękuję Panu Bogu, że przy trumnie podczas pogrzebu miałam zaszczyt w mowie pożegnalnej w imieniu uczestników pogrzebu złożyć hołd w naszym odczuciu świętemu kapłanowi, który każdym duchowym oddechem uczył nas szacunku do każdej kropli Krwi Chrystusa z Drogi Kalwarii i miłości Krzyża otwierającej Boże Serce pełne zdroju Miłosierdzia.

Apostolska misja śp. Ks. Piotra Mikołaja Marksa w stolicy Bożego Miłosierdzia wypełnia się. Dzieła ratunku dusz ARKa na ‘promieniach miłosierdzia’ idą na cały świat. Dają radość uczestniczącym w tych dziełach modlitwy i są często „ostatnią deską ratunku” dla umierającego. Jako koordynatorka ARKi odczuwam orędownictwo ks. Piotra z nieba poprzez treści snów i inne znaki.

Dla mnie osobiście ks. Piotr Mikołaj Marks był i jest wielkim darem kochającego Serca Jezusa Miłosiernego. Moje z dziecięcych lat pragnienie bezinteresownego uzdrawiania – w posłudze konającym przybrało lepszy Boży sens i wymiar. To ks. Piotr mi uświadomił, że prawdziwym cudem jest uratowanie każdej duszy na wieczność.

Pomógł mi uświadomić sobie, że najważniejszy w naszym życiu jest jego duchowy wymiar. Postawa „uświęcającego cierpienia” ks. Piotra pomogła mi zrozumieć, że wszystko co było trudne i smutne w moim życiu, a zwłaszcza choroba nowotworowa w młodym wieku mojej mamusi i jej śmierć – miały wpływ na wrażliwość mojego serca i otwartość na potrzeby i cierpienia innych. Zrozumiałam, że w tych rozpaczliwych po ludzku trudnościach zawsze był Bóg, tak jak w godzinie śmierci mamusi…

Opatrzności Bożej dziękuję za dar pięknej Bożej drogi prowadzącej do poznania tak charyzmatycznego Kapłana i dzieł Apostolatu Ratunku Konającym oraz możliwości włączenia się w pracę dla potrzebujących ratunku na wieczność.

Z ufnością w Miłosierdzie Boże – Sabina Borsuk z Lublina.