Aleteia: Ksiądz, który przeżył śmierć kliniczną: przejście do wieczności jest czymś najpiękniejszym
Aleteia Dorota Mazur | 23/05/2018
Poszłam do spowiedzi. Ksiądz za pokutę zadał mi modlitwę, adorację lub przyjęcie Komunii za osobę, o której dowiem się w najbliższym czasie, że zmarła. Nie miałam pojęcia, że ta pokuta tak dosłownie „wróci” do tego samego księdza…
Umarli potrzebują naszej modlitwy
Był początek listopada 2016 roku. Potrzebowałam spowiedzi, do której przystępuję już od kilku lat systematycznie co dwa tygodnie, bo to daje wielki pokój serca i radość. Mój stały spowiednik nie mógł w tych dniach się spotkać z powodu rekolekcyjnego wyjazdu, więc polecił, bym podjechała do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, „bo tam są Boży kapłani spowiadający bez pośpiechu”.
Tak też zrobiłam. Był 10 listopada. Słoneczne przedpołudnie, ale w bazylice panował swoiście nastrajający modlitewnie półmrok. Po obu stronach spowiadali kapłani. Intuicyjnie poszłam na prawo. W konfesjonale można było dostrzec kapłana w okularach, w średnim wieku, o pogodnej twarzy. W czasie nauki kapłan ten uświadomił mi, jak ważna jest modlitwa za osoby umierające.
Gdzieś „między wierszami’ wspomniał o dziele modlitwy za umierających, które stworzył. Jako pokutę otrzymałam odmówienie modlitwy, chwilę adoracji lub przyjęcie Komunii za osobę, o której dowiem się w najbliższym czasie, że zmarła. Przy okazji dostałam wskazówkę, by się nie martwić, że odprawienie pokuty może odwlec się w czasie.
Zadana pokuta wróciła do spowiednika
Po spowiedzi miałam dość intensywny czas i kiepski dostęp do internetu, więc nie mogłam zgłębić swojej wiedzy na temat modlitewnego apostolstwa względem konających, o czym wspomniał podczas spowiedzi kapłan.
Minęło 10 dni, a ja nie mogłam odmówić pokuty – nigdzie nie dane mi było spotkać klepsydry ani też nie dotarła do mnie wiadomość o śmierci kogokolwiek. Zaczęłam się nieco martwić, ponieważ nie lubię odkładać odmówienia pokuty. Pomyślałam, że w takim razie może jutro podjadę do Łagiewnik, aby odnaleźć owego księdza i w jakiś sposób włączyć się w jego dzieło. Gdy spytam którąś z sióstr, to na pewno dowiem się, jak nazywa się ten ksiądz i będę mogła jakoś do niego dotrzeć.
Podjechałam na parking przy Domu Pielgrzyma i postanowiłam swoje pierwsze kroki skierować na chwilę modlitwy do Kaplicy Wieczystej Adoracji. Idąc, dojrzałam podjeżdżający pod wieżę widokową znajdującą się przy sanktuarium karawan. W pewnym sensie, choć to smutny widok – bo odszedł człowiek, ucieszyłam się, że będę mogła spełnić zadaną mi pokutę.
Dochodziło samo południe, więc pomyślałam, że zapewne msza święta o 12.00 będzie pogrzebową, więc pójdę na nią i przyjmę Komunię św. za tego konkretnego zmarłego. Gdy podeszłam do drzwi prowadzących do bazyliki, ujrzałam klepsydrę. Nogi mi się ugięły, gdy na klepsydrze zobaczyłam zdjęcie wspomnianego przeze mnie kapłana!
Pokuta zadana przez niego podczas spowiedzi wróciła do niego samego. Nikt by nie zaplanował takiego obrotu sprawy, a ja do dziś nie mogę zapomnieć o tym wydarzeniu. Dobro uczynione powraca do nas! Nigdy nie wiemy, czy prośba o modlitwę za kogoś nie wróci do nas samych.
Dzieło modlitwy za umierających
Apostolat Ratunku Konającym został założony przez ks. Piotra Mikołaja Marksa i składa się z pięciu dzieł. Są to: msza święta (w intencji wszystkich konających w każdy pierwszy wtorek miesiąca o 18:00 w bazylice Bożego Miłosierdzia w Krakowie), „dzieło pokutne” (polegające na ofiarowaniu postu i Komunii w wybranym przez siebie dniu), straż adoracji Najświętszego Sakramentu (całodobowa adoracja w każdy pierwszy piątek danego miesiąca w Kaplicy Adoracji), straż wieczysta przy łóżkach umierających w hospicjum (osoby czuwające przy łóżku umierającego modlą się w szczególności koronką do Miłosierdzia Bożego) oraz SMS-owa koronka za konających (najbliżsi wysyłają SMS na numer 518687518 z prośbą o modlitwę).
(Nie)zwykłe życie ks. Piotra
Założyciel modlitewnego dzieła ks. Piotr Marks pochodził z Pomorza. Był kapłanem diecezji pelplińskiej. Święcenia kapłańskie przyjął w 1997 roku. W ostatnich latach życia mieszkał na terenie archidiecezji krakowskiej i pełnił posługę duszpasterza oraz spowiednika w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.
Ostatnie dwadzieścia lat swojego życia – jak podkreślił w homilii w czasie mszy świętej pogrzebowej ks. Franciszek Ślusarczyk – „przeżył na kredyt”, ponieważ żył z przeszczepionym sercem. Nie było to dla niego ciężkie, bo był przygotowany na śmierć – miał świadomość możliwości odejścia w każdym momencie.
Dane mu było przeżyć śmierć kliniczną i z tego względu z miłością mówił o ludziach konających. Niejednokrotnie miał podkreślać, że moment przejścia do wieczności jest czymś najpiękniejszym.
Ks. Piotr zmarł 15 listopada 2016 roku w 47. roku życia. Po mszy świętej żałobnej w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia 21 listopada 2016 ciało zmarłego przewieziono do kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krakowie-Piaskach Wielkich, gdzie po czuwaniu modlitewnym odprowadzono zmarłego na cmentarz parafialny. Jego dzieło nadal się rozwija.
Link do artykułu: