Uśmierzanie gniewu Boga – Gość Niedzielny Krakowski nr 18/2014
MONIKA ŁĄCKA /GN
Apostolat Ratunku Konającym. Chcemy wypełniać wolę Chrystusa i żyć według wskazań św. s. Faustyny – mówi ks. Piotr Mikołaj Marks.
W„Dzienniczku” zapisała m.in.: „Kiedy weszłam na chwilę do kaplicy – powiedział mi Pan: »Córko Moja, pomóż Mi zbawić pewnego grzesznika konającego; odmów za niego tę Koronkę, której cię nauczyłem«. Kiedy zaczęłam odmawiać Koronkę, ujrzałam tego konającego w strasznych mękach i walkach. Bronił go Anioł Stróż, ale był jakby bezsilny wobec wielkości nędzy tej duszy; całe mnóstwo szatanów czekało na tę duszę. Jednak podczas odmawiania Koronki ujrzałam Jezusa w takiej postaci, jak jest namalowany na tym obrazie. Te promienie, które wyszły z Serca Jezusa, ogarnęły chorego, a moce ciemności uciekły w popłochu. Chory oddał ostatnie tchnienie spokojnie. Kiedy przyszłam do siebie, zrozumiałam, jak ta Koronka ważna jest przy konających, ona uśmierza gniew Boży” (Dz. 1565).
Modlitwa to nie pokuta!
– Człowiek do ostatniej chwili ma prawo wyboru. Jeśli przez całe życie Boga odrzucał, i po śmierci może Go odrzucić. Ale może Go też wybrać. Cała nasza posługa polega więc na orędownictwie, żeby dusza zwróciła się do Jezusa – podkreśla ks. Piotr, założyciel i ojciec duchowy Apostolatu Ratunku Konającym – Duchowego Dzieła Pokutnego, Straży Adoracji Najświętszego Sakramentu i Koronki za Konających. Jak przekonuje, Szatan do samego końca będzie robił wszystko, by tak się nie stało. – Będzie mówił: „Jesteś największym grzesznikiem, Bóg cię odrzuci”. To jest ten ostatni, decydujący moment walki o wieczność. Chcemy, aby człowiek z ufnością wybrał miłosierdzie. By o nie Boga poprosił – mówi Pomysł na stworzenie Dzieła Pokutnego zrodził się podczas posługi ks. Piotra w konfesjonale, w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. – Wraz z penitentami zastanawialiśmy się, jaki wymiar powinna mieć pokuta. Czego ma dotyczyć i czy sprawę „załatwia” odmówiona na przykład litania. Odpowiedź nasuwa się sama, bo modlitwa, czyli rozmowa z Bogiem, nie jest i nie może być karą (pokutą), choć często osoby odchodzące od krat konfesjonału tak właśnie ją traktują – zauważa ks. Marks. By dobrze odprawić pokutę, warto spojrzeć na swoje życie i zobaczyć, czy potrafimy w czymś się ograniczyć, z czegoś dla Boga zrezygnować. Bo pokuta musi wypływać ze szczerej chęci wynagrodzenia za popełnione winy, ze świadomości własnej grzeszności i pragnienia dążenia do doskonałości. A żeby iść w stronę świętości, nie wystarczy tylko chcieć, trzeba pokonać duchowe lenistwo i dać coś ze swojego serca. – Nie pokutuję więc (odmawiając sobie np. słodyczy) po to, by zgubić zbędne kalorie i ładniej wyglądać, bo to całkowite zniekształcenie sensu postu, ale po to, by się Bogu przypodobać. Post nie musi oznaczać przeżycia dnia o chlebie i wodzie. Może być też rezygnacją z przyjemności. Ważne, by towarzyszyła temu konkretna intencja – tłumaczy ks. Marks. Pokutując, warto też pomyśleć, że należymy do Kościoła, który tworzą także inni (grzeszni) ludzie. – Trzeba o nich pamiętać, zwłaszcza o tych, którzy w danym momencie szczególnie potrzebują duchowej pomocy, czyli o konających. Oni nie mogą już nic zrobić, by się Bogu przypodobać, bo za późno niektóre sprawy zrozumieli. My jednak możemy im pomóc przez post, modlitwę oraz przyjęcie i ofiarowanie w ich intencji swojego cierpienia – zauważa ks. Piotr.
Dzieło dla każdego
Podczas spowiedzi dotknięci różnego rodzaju cierpieniem i chorobami ludzie często prosili ks. Piotra o modlitwę lub postanawiali przez post i modlitwę wynagradzać Najświętszemu Sercu Pana Jezusa zniewagi i prosić Boga o potrzebne łaski dla innych. W ten sposób zaczynały rodzić się sześcioosobowe grupy, czyli tzw. szóstki, a każda z tworzących je osób wybierała swój dzień pokutny (jeden w tygodniu). Następnie „szóstki” zobowiązywały się do podjęcia trwających 40 dni (z wyłączeniem niedziel i świąt) postu i modlitwy. W centrum pokutnego dnia ma być uczestnictwo we Mszy św. i przyjęcie Komunii św. Wszystko po to, by być w maksymalnej łączności z Chrystusem. Działające w ewangelicznym ukryciu „szóstki” otrzymują też swojego patrona – świętego lub błogosławionego – którego proszą o wsparcie w jak najlepszym wypełnianiu zobowiązań i pomoc w wypraszaniu u Boga cudu – szczególnie pojednania z Nim kogoś umierającego. Od zatwierdzenia Dzieła Pokutnego przez Kościół krakowski (poprzez błogosławieństwo bp. Jana Zająca), czyli od 16 marca 2012 r., post i modlitwę podjęła już ogromna liczba osób – nie tylko w Krakowie i całej Polsce, ale także w Kanadzie, Irlandii, Niemczech, Austrii. Obecnie istnieje 58 „szóstek”, do których należą dorośli oraz młodzież. Jest też 7 „szóstek” dziecięcych oraz jedna Grupa Cierpienia, czyli Grupa św. Łazarza. W przypadku dzieci post polega przede wszystkim na pracy nad sobą w wybrany dzień – na niegrymaszeniu przy jedzeniu, starannym odrabianiu lekcji, byciu dobrym dla rodziców, kolegów oraz na modlitwie w intencji czyjegoś nawrócenia czy uzdrowienia. Z kolei osoby chore i niepełnosprawne, zgłaszające się do Grupy św. Łazarza, nie muszą podejmować dodatkowych postów. Wystarczy, że w swoim sercu z pokorą przyjmą cierpienie i ofiarują je w intencji wynagrodzenia za grzechy konających. Dzieło przynosi konkretne owoce – niedawno dzieciom udało się wyprosić nawrócenie pewnego mężczyzny, a ktoś inny po wielu latach uzależnienia zerwał z hazardem i podjął leczenie. „Szóstki” dorosłych wymodliły także wiele uzdrowień, nawróceń i cudów znanych tylko Panu Bogu. Na przykład niedawno w ostatnich chwilach życia, po 40 latach oddalenia od Kościoła, nawrócił się starszy mężczyzna. Trwa modlitwa o cud nawrócenia dla jego syna.
Cukierek z nieba
Niektóre osoby zobowiązują się tylko do udziału w jednym 40-dniowym poście, a ich miejsce zajmuje później ktoś nowy. Inne poszczą kilka razy, a nawet deklarują, że w intencji konających modlić się będą do końca życia. – To znaczy, że ktoś w maksymalnie pełny sposób zrozumiał sens tej inicjatywy. Modlitwa w intencji konających potrzebna jest nieustannie. Według statystyk każdej godziny na całym świecie umiera od 45 do 47 tys. osób! Dlatego nie modlimy się tylko za osoby, które nas o to prosiły, czy które znamy z imienia, bo zostały nam przez kogoś do modlitwy polecone, ale za wszystkich ludzi – bez względu na pochodzenie, wyznanie, wiek – mówi pani Helena, jedna z koordynatorek Apostolatu Ratunku Konającym. O Dziele Pokutnym dowiedziała się, gdy w konfesjonale spotkała ks. Piotra, a propozycję włączenia się w dzieło przyjęła z wielką radością. – Od dawna chciałam pomagać konającym, bo wiem, że to ich ostatnia szansa na doświadczenie łaski Bożego miłosierdzia. Chcę pomagać Jezusowi w zbawianiu ludzi, a szczególnie tych, którzy przed Jego obliczem wstydzą się swojego życia. A On powiedział przecież św. Faustynie, że jeśli będzie się odmawiać Koronkę do Miłosierdzia Bożego przy umierających, to stanie pomiędzy Ojcem a duszą konającą nie jako Sędzia sprawiedliwy, ale jako Zbawiciel miłosierny (por. Dz. 1541) – tłumaczy. Również pani Basia do Dzieła Pokutnego trafiła od krat konfesjonału, choć tak naprawdę za umierających modliła się już od roku. W Lublinie ma bowiem koleżankę, która pracuje w hospicjum. – Sabina w odchodzeniu towarzyszyła już ok. 300 osobom. Kiedyś poprosiłam ją, aby przysłała mi SMS-a, gdy znowu będzie przy umierającym. Gdy dostałam imię konającego z prośbą o modlitwę, akurat była u mnie sąsiadka. Razem odmówiłyśmy koronkę. Kiedy ją kończyłyśmy, przyszedł kolejny SMS, że ten człowiek właśnie spokojnie odszedł. To było jak cukierek z nieba – opowiada. Wkrótce do modlitwy za kolejne umierające osoby dołączyła też jej ciocia, a podczas spowiedzi pani Basia usłyszała od ks. Piotra o SMS-owej Koronce za Konających.