ks. Paweł Zubrzycki – pierwszy wtorek sierpnia

Drodzy bracia i siostry, drodzy cierpiący, chorzy i konający.

Co kryje się w naszych sercach, wiemy my sami, Jezus i Maryja. Radość, ból, cierpienie ale i nadzieja na pewno. Może czasami lęk i obawy. Stojąc na dworcu życia, słyszymy zapowiedź skierowaną do nas. Nadchodzi moja godzina, a nawet już jest. Nie wolno mi jej przeoczyć bo stracę tę jedyną możliwość dla uświęcenia siebie i innych. Dzisiaj w tym gorącym dniu, w którym są rzeczy niezbędne jak woda, czapeczka chroniącą głowę od upału, z modlitewnikiem w dłoni, z różańcem w ręku, radością w sercu i uśmiechem na twarzy, ze łzą w oku, z tym wiodącym Chrystusowym przesłaniem: Błogosławieni cierpiący i konający, patrzysz na ten swój życiowy dworzec. A tu tyle torów, peronów i pociągów odjeżdżających w różne strony. Przez chrzest święty mamy już wyznaczony kierunek naszego pielgrzymowania – niebo.Rozpoczynając dzisiaj tę Mszę świętą, wcześniej, wstając rano i przeglądając się w lustrze uświadamiasz sobie bracie i siostro, że to wszystko staje się jakby pośrednią stacją na tej drodze życiowej podróży. Mamy tyle dni na to, by w drodze przyjrzeć się temu, co jest napisane na naszym osobistym chrzcielnym bilecie podróżnym. Nieustannie szukamy naszego miejsca. Boimy się, by nie ustać, nie zagubić się w drodze. Lękamy się kolejowej katastrofy, żebyśmy nie wypadli z szyn Bożych wskazań utrzymujących nas we właściwym kierunku do zbawienia i do nieba. Podczas tego wędrowania przez całe życie, nieraz w spiekocie dnia jak dzisiaj, nieraz w strugach doświadczeń i choroby,  niech każdy z Was potraktuje ten dar bólu i cierpienia i Bożej łaski, jako swoisty dworzec, na którym zatrzymujecie się w swojej życiowej drodze. Wpatrujmy się w Oblicze Chrystusa Eucharystycznego, który tutaj w tym sanktuarium mieszka już tyle lat w tej kuli ziemskiej naszego życia. Rozmawiajmy z Jezusem, pozwólmy Mu zamieszkać w nas, nie tylko na czas  dzisiejszy ale każdego dnia. Niech nasza Niebieska Matka mówi do każdego z was takie słowa: zatrzymaj się na chwilę. Pamiętaj, obok Ciebie jest inny człowiek. Nie bądź dla niego obojętny, spotkaj się z nim, uśmiechnij się do niego, porozmawiaj z nim. Jeśli coś masz, to podziel się z drugim. Módlcie się razem, pod znakiem tego krzyża, krzyża choroby i cierpienia, który towarzyszy wam każdego dnia.

To Maryja uczy każdego człowieka, że uśmiech serca i uśmiech na twarzy, pomimo utrudzenia, jest jak światło, ma prawdziwie uzdrawiającą i leczącą siłę. Uśmiech, pogoda serca, radość z tego, że jestem katolikiem, rodzi w duszy spotkanego człowieka również to piękne, czyste otwarcie na Boża łaskę. Dajcie to świadectwo wobec ludzi, którzy z wami żyją, którzy was kochają, karmią, troszczą, proszą was o modlitwę. Przez swoje cierpienie, ból, chorobę i konanie, dajcie nam zdrowym, często pogubionym i połamanym życiem ludziom łaskę wiary i miłości. Dzielcie się waszym cierpieniem z nami, którzy często wypadamy z torów chrześcijańskiego życia.

Dobry Boże! Czekamy na Ciebie. Szczególnie czekają na Ciebie chorzy i konający. W szczególny sposób wy, drodzy bracia i siostry, czekacie na Chrystusa. Czekacie na Chrystusa, ponieważ: «On wziął na siebie nasze choroby i nasze niemoce». Wziął w sposób radykalny, bo krzyż był największą niemocą i upokorzeniem, i męką najstraszliwszą. Wziął to wszystko, co dźwiga na sobie każdy z ludzi cierpiących i konających, każdy z was tutaj, w Krakowie, i na całym świecie. Ale można też powiedzieć, że i Chrystus w szczególny sposób czeka na was, czeka na każdego. Na pierwszy rzut oka, z ludzkiego punktu widzenia, sytuacja życiowa ludzi chorych i konających jest zazwyczaj bardzo trudna, bolesna, czasem wręcz upokarzająca, ale z punktu widzenia ewangelicznego, nadprzyrodzonego można powiedzieć, że jest to sytuacja szczególnie uprzywilejowana. Dlatego Jan Paweł II tłumaczył chorym: „Wy macie większe niejako prawo do Chrystusa. Wy bardziej Go wyrażacie, uobecniacie niż każdy z nas, którzy nie jesteśmy w taki sposób jak wy dotknięci stygmatem cierpienia (…) Dla was, których członki są czasem bardzo słabe, bezsilne, [tak, że] nie możecie o własnych siłach chodzić, pracować, radzić sobie – dla was pozostaje jeszcze ten najgłębszy wymiar człowieczeństwa: wasz ludzki duch! (…) Niech to będzie dla was pociechą. (…)Wszechmogący i wieczny Boże, Ojcze ubogich, Pocieszycielu chorych, Nadziejo umierających, Twoja miłość kieruje każdą chwilą naszego życia. Wznosimy na modlitwie do Ciebie nasze serca i umysły. Sławimy Cię za dar ludzkiego życia, a szczególności za obietnicę życia wiecznego. O Boże łagodności i współczucia, przyjmij modlitwy, które zanosimy w imieniu naszych chorych braci i sióstr. Wzmocnij ich wiarę i zaufanie do Ciebie. Pociesz ich swoją pełną miłości obecnością i – jeśli taka jest Twoja wola – przywróć im zdrowie.
     O miłościwy Ojcze, pobłogosław tych, którzy umierają, pobłogosław tych wszystkich, którzy wkrótce staną z Tobą twarzą w twarz. Wierzymy, że uczyniłeś ze śmierci drzwi do życia wiecznego. Podtrzymuj w imię Twoje naszych braci i siostry, którzy są u kresu swego życia, i zaprowadź ich bezpiecznie do domu życia wiecznego.
     Panie życia i Opoko naszej nadziei, obdarz swym obfitym błogosławieństwem tych wszystkich, którzy żyją, pracują i umierają. Napełnij ich swoim pokojem i swoją łaską. Ukaż im, że jesteś kochającym Ojcem, Bogiem miłosierdzia i współczucia. Amen.

( Modlitwa – 3 lutego 1986 Jan Paweł II)